poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział II ``Tyle uśmiechu``

Kiedy znajdowaliśmy się nie daleko naszego domu, Stev poprosił mnie bym zamknęła oczy. Oczywiście spełniłam jego prośbę. W pewnym momencie poczułam że taksówka powoli się zatrzymuje aż wreszcie staje. Ja nie mogę się doczekać by otworzyć oczy przede wszystkim z ciekawości. Czuję się jak mała dziewczynka czekająca na swój prezent od mikołaja. 
- Poczekaj chwilkę otworze Ci drzwi. Ale nie otwieraj oczu!- Powiedział ze ekscytacją w głosie. Posłuchałam go. Poczułam że otwiera drzwi taksówki by wyjść, ale również poczułam te powietrze, powietrze Londynu. Było cudowne. Po chwili z myśli wyrwał mnie Stev który otworzył moje drzwi i chwycił za rękę. Pociągnął mnie delikatnie. To był chyba znak bym wysiadła. Powoli osunęłam swoje nogi na ziemie, które dotknęły twardej powierzchni. Zrobiłam parę kroków za bratem, który nie puszczał mojej ręki. 
- Już! Otwórz te ślepia!- W jego słowach można było odczuć ekscytacje . 
Zamarłam jak zobaczyłam jedno piętrowy dom z czerwonych cegiełek. Był piękny, otoczony drzewami, no po prostu lepszego nie mogłam sobie wymarzyć. Zauważyłam jak Stev idzie w kierunku garażu i otwiera powoli. Gestem ręki zaprasza mnie bym podeszła. Idę nie pewnie co tam zobaczę. Ale to co zobaczyłam zaskoczyło mnie był to nowy ścigacz.
Stev stał i przyglądał się jak ja zaczynam się cieszyć, skakać i piszczeć. I w pewnym momencie rzuciłam się na niego i przytuliłam najmocniej jak potrafiłam.
 Był zaskoczony moją reakcją. Nie dziwiłam się, nie uśmiechałam się od czasu... Nie ważne. Zapomnij.
- BARDZO, BARDZO DZIĘKUJĘ ! - Piszczałam ze radości.
- Nie ma za co, należy Ci się. A po za tym jak bym wiedział że to tyle radości Ci przyniesie dawno bym Ci go kupił.- Powiedział z uśmiechem na ustach. Był prawdziwy naprawdę był prawdziwy. Co uszczęśliwiało mnie stokrotnie!
- Chodź mała trzeba się rozpakować. Twój pokój już czeka na twoje rzeczy. 
-Po pierwsze  Nie jestem mała- powiedziałam oburzona- A po drugie rusz dupsko i chodź mi go pokazać. hahaah- zaczęłam się śmiać.
Stev wyciągną dłoń w moją stronę i uśmiechną się jak ją chwyciłam i pociąg łam w stronę drzwi wejściowych. Dom był piękny jak na zewnątrz tak również w środku. Był urządzony, nowy. Jedno mnie zdziwiło kiedy on zdołał to wszystko zrobić !? I skąd miał pieniądze na te rzeczy??? Te pytania błądziły po mojej głowie, ale nie miałam zamiaru zepsuć tego dnia. Był idealny. Brakowało mi tego. 
Kiedy Stev wyciągnął rękę z mojego uścisku, chwycił za klamkę i popchnął białe drzwi, które otworzyły się na oścież. Pokój był w moim stylu, czyli klasyczne kolory i minimalnie. Ściany były śnieżno białe lecz nie wszystkie bo na jednej było widać białe cegiełki, a meble zrobione z czarnego drewna. Najbardziej zachwyciło mnie łóżko...

Piękne. Ciesze się że jest tak duże bo uwielbiam spędzać czas w łóżku. Żeby nie było to dwuznaczne,dodam śpiąc lub leniuchować.
- I co podoba Ci się ? - Zapytał nieśmiało Stev. 
-Serio!?-Krzyknęłam-Jest niesamowity! - Stev znów pokazał swój biały uśmiech. Dziś naprawdę jest najlepszy dzień od tego zdarzenia. 

- Cieszy mnie ten fakt.- Powiedział pocierając ręką swój kark.- Zastowie Cię samą byś rozpakowała się. Potem pójdziemy coś zjeść na miasto.- Uświadomił mnie po czym wyszedł.

Zaczęłam od wyciągnięcia wszystkiego z pudeł, a potem rozmieszczeniu w dużej szafie. Gdy skończyłam do pokój wszedł Stev z ostatnim pudełkiem. Wiem że to są pamiątki po Tomie.
- A co z tym?- Zapytał nie pewnie.
- Możesz to dać gdzie chcesz. Tylko nie do śmietnika!-Uświadomiłam go.

Po około trzech godzin układania, segregowania. Byłam wykończona i głodna. Wyszłam z pokoju zmierzając do kuchni. No ale oczywiście lodówka świeciła pustkami. Obróciłam się gdy usłyszałam za sobą kroki.
- Głodna?- zapytał 
- I to jeszcze jak !
- No to chodź. Może.. chcesz pojechać na swoim maleństwu ? - Uśmiechnął się, boże nie mogę się przyzwyczaić widząc jego uśmiech tyle razy w ciągu dnia.
- TAK ! TAK ! TAK!- Krzyknęłam i szybkim ruchem pobiegłam po bluzę i białe trampki.

Stev prowadził jako że ja nie ogarniałam okolicy. Stanęliśmy koło jakiegoś baru. Można by powiedzieć że to jest miejsce schadzek. Zauważyłam dużo motorów, skuterów i innych pojazdów przed barem. Lecz przerwał mi brat kiedy chwycił moją małą dłoń i zaczął iść w stronę drzwi. Otworzył je i wpuścił mnie przodem, a zaraz za mną wszedł.
- Co za dżentelmen!- Zaśmiałam się, lecz mój uśmiech nie pozostawił na długo. Gdyż zorientowałam się że bar jest pełny nastolatków i młodych dorosłych, którzy przyglądali się ze zdziwieniem.
-Okey..- wydusiłam z siebie. Po czym zajęliśmy miejsce przy oknie. Podeszła do nas kelnerka, która się śliniła na widok mojego brata. 
- Co chcieli byś Cię zamówić?- Zapytała się nie odrywając wzroku od mojego brata. Trochę mnie to irytowało bo musiałam powtórzyć drugi raz że nie dostaliśmy karty dań. Aż zirytowana  przemówiłam do dziewczyny. 
- Możesz nam przynieś te cholerne karty !? - Zapytałam ostro.- I przestań się tak ślinić, bo i tak nie masz szans, skarbie - powiedziałam na jednym wdechu.
Dziewczyna zrobiła się koloru buraka i szybko podała nam karty i uciekła w stronę zaplecza. Widziałam że wszyscy nie spuszczają z nas wzroku.
- Mogła byś być milsza Juli!  - Usłyszałam w jego głosie nutkę rozbawienia. 
-przepraszam kowboju, ale jakbyś nie zauważył ja umieram z głodu. 
Po około dziesięciu minutach nikt się nie pojawił. Wkurzyłam się. I to bardzo. Wstałam od stołu, widziałam że Stev patrzył na mnie pytająco. Podeszłam do lady wzięłam z niej pączka i powiedziałam bratu. - Dziś ty stawiasz!- Głośno odpowiadając na jego wzrok. Było tam wtedy tak cicho że jak bym powiedziała szeptem to usłyszał. Po czym skierowałam się do stolika wzięłam swój kask i podeszłam do drzwi. Lecz kiedy chciał je by otworzyć ktoś z drugiej strony mocno je otworzył i się wywróciłam. Kiedy w drzwiach stanęła piątka chłopaków śmiejąca się ze mnie, coś we mnie pękło i .. wybuchłam.
- Tak to was śmieszy!?- Krzyknęłam na cały bar a wszyscy nas bacznie obserwowali.
- Słońce nie denerwuj się, złość piękności szkodzi. Szkoda by było taką piękność zmarnować.- Powiedział chłopak z szarmanckim uśmiechem i towarzyszącymi jemu dołeczkom.
Po czym wystawił rękę by mi pomóc wstać, lecz ja ominęłam jego rękę i wstałam o własnych siłach. Otrzepałam tyłek z kurzu i już miałam wyjść ale zatrzymał mnie. Zbliżył się do mnie i szepnął mi do ucha- Jestem Harry. I kochanie grzeczniej do mnie, bo nie będę już taki miły. -
I odsunął się ode mnie. Ja tylko zmierzyłam go i się uśmiechnęłam. Popatrzyłam w jego zielone oczy. I powiedziałam głośniej niż zamierzałam- Kochanie, zapomnij. Jeśli chcesz mieć tą piękną buźkę w całości nie pokazuj mi się na oczy. - Harry patrzył na mnie tak jakby nie uwierzył w co powiedziałam. Chciał coś powiedzieć ale wyszłam trzaskając drzwiami. Założyłam kask, wsiadłam na moje kochanie i odjechałam z piskiem opon. O kurwa! Podczas drogi całkowicie zapomniałam o bratu. Ale w sumie poradzi sobie. Zaczełam testować moje dziecko na ulicy. Było szybkie, piękne i widziałam zazdrość w ludzkich oczach.
-----------------------------------------------------------------TO JEST DZIŚ DRUGI ROZDZIAŁ. TERAZ UWAGA! NASTĘPNY DODAM JAK BĘDZIE PRZYNAJMNIEJ Z 5 KOMENTARZY. BO JA NAPRAWDĘ BOJĘ SIĘ ŻE NIKT TEGO NIE CZYTA. DOBRANOC :*

3 komentarze: