- Musimy jechać!- Krzyknął Derek wyciągając z szafy jakieś szare dresowe spodnie i bluzę. - Ubierz to, spodnie są mojej byłej dziewczyny powinny pasować, a bluza moja żebyś nie zmarzła. - Powiedział podając mi to. Nie wiedziałam co się dzieje więc bez zastanowienia ubrałam się w rzeczy od Dereka.
Wziął jeszcze swoją skórzaną kurtkę i szybkim krokiem wybiegł z pokoju. Jak najszybciej podążyłam za nim, żeby się nie zgubić. Nie wiem co się dzieje, to jest straszne. - Derek!- Krzyknęłam ze schodów. Po czym poślizgnęłam się i zjechałam. Derek odwrócił się i zobaczył co się stało. Wziął mnie na ręce i szybko pobiegł do samochodu umieszczając mnie w nim. Nie zamknął nawet drzwi od domu, więc musi się dziać coś złego, strasznego. Kiedy odpalił ślinik zaczęłam go wypytywać.
- Derek, kurwa! Co się dzieje !?-Zignorował moje pytanie.
- Nic Ci nie jest?
- Derek, pytam się coś ciebie!- Krzyknęłam.
- Ja również.- Odpowiedział patrząc się na drogę. Widziałam że nie da za wygraną.
- Tak nic mi nie jest, a teraz powiedz mi co się dzieje bo mnie zaraz coś trafi!- Derek podał mi telefon na którym było widać zdjęcie małej słodkiej dziewczynki.
- Śliczna mała istotka.- Uśmiechałam się do Dereka, oddając mu telefon. Zobaczyłam że zaczął płakać jak mały chłopiec. - Tak wiem, udajemy się do tej małej istotki.- Powiedział przez łzy uśmiechając się blado.
- Serio o czwartej na ranem!?- Powiedziałam sarkastycznie.
- Tak, inaczej jej nigdy nie zobaczę.- Co? Dlaczego? O co tu chodzi? Kurwa, tyle pytań, a brak odpowiedzi.
Resztę drogi przesiedzieliśmy w ciszy, strasznej ciszy. Nie wiedziałam co się dzieje. Kiedy zajechaliśmy pod szpital, Derek wyskoczył z auta jak poparzony zaczął biegnąć w stronę wejścia. Również zaczęłam biegnąć za Derekiem, i zaś nie zamknął auta. Kiedy byliśmy już w środku, Derek podbiegł do recepcji gdzie siedziała starsza grubsza pani.
- Przepraszam.. - Powiedział zrozpaczony.
- Tak ? - Zapytała przejęta kobieta, chyba pierwszy raz widzi takiego mężczyznę w takim stanie, tylko co go do tego stanu doprowadziło?
- Gdzie leży Amelka Black?- Co ? Co tu kurwa jest grane?
- A pan jest kimś z rodziny?- Zapytała starsza kobieta.
- Tak.- Odpowiedział bez zastanowienia.
- Czwarte piętro pokój 422.- Przeczytała kobieta z monitora.
Derek od razu rzucił się w stronę windy. Ja szybko powiedziałam kobiecie ``dziękuję`` i udałam się za Derekiem. Gdy winda się otworzyła wskoczył do niej i chyba z 50 razy naciskając guzik z cyferką 4. - Myślisz że jak będziesz tak naciskać dojedziesz szybciej? - Rzuciłam krótko.
- Tak, tak kurwa myślę!- Krzyknął na mnie, a całe pomieszczenie rozeszło się jego echem.
- To jesteś w błędzie. Jeszcze to zepsujesz idioto!
- Przepraszam...- Powiedział po czym osunął się po jednej z ścian windy chowając twarz w ręce. Zrobiło mi się go smutno... Podeszłam do niego i go przytuliłam.- Będzie dobrze..- Szepnęłam mu do ucha. Gdy nagle winda stanęła szybko stanęliśmy i chwyciliśmy się za ręce.- Będzie dobrze..Musi.- Powtórzyłam ostatni raz. Drzwi windy się otworzyły, a na przeciwko stała mała dziewczynka.
Derek mocnej ścisnął moją rękę wycierając twarz drugą. Mała zrobiła smutną minkę. Już byłam pewna że to ten aniołek ze zdjęcia. Była śliczna, taka malutka bezbronna, taka czysta...
Wyszliśmy z windy. Staliśmy tam przez dłuższy czas wpatrując się w małą. Była przypięta do kroplówki i jeszcze do jakieś maszyny. Nagle Derek podszedł do małej dziewczynki, a ta znienacka rzucił się na chłopaka płacząc. Krajało mi się serce.
Chłopak próbował uspokoić dziewczynkę ale on się jeszcze mocnej rozpłakała, wiedziałam że on też płacze chociaż był tyłem do mnie. - Skarbie... Aniołku, cichutko..- Chłopak próbował.- Tatuś już jest.- Mówił spokojnie. CO JAKI KURWA TATUŚ!? Boże czy ja się całowałam z jej tatą. O boże... Nie, uspokój się Julii! Musisz się dowiedzieć o co chodzi, nie możesz przecież zacząć się kłócić tu, przy tej małej istotce. - Poznaj Amelke..- Powiedział chłopak pokazując na te małe cudeńko. - Amelka ma dwa latka i ..- Powiedział przez łzy. Nagle wyszła młoda dziewczyna, wyglądała młodo. Chyba podobny wiek do mojego. Była piękna, ale również zapłakana.
Rzuciła się w ręce Dereka. Gdy się uspokoili, podeszła do mnie. -Witaj jestem Tay, jestem mamą Amelki jak i również siostrą Dereka. - Co?
- No cześć jestem Julii.- Uśmiechałam się blado.- To ty jesteś siostrą Steva?
- Tak, we własnej osobie. Przepraszam że pytam.. Ale jak to możliwe że.. Boże przepraszam to nie moja sprawa.- Boże, po co zaczynałam.
- Nie przepraszaj, chcesz wiedzieć zapewne czemu Derek jest nazywany tatą Amelki, a również jest moim bratem.-Potwierdziłam głową.- Bo Amelka zasługuje na tatę, a jej nie chce mieć z nią nic wspólnego. Przez niego umiera..- Po jej policzkach pociekła łza.- Co? Umiera?
- Tak zostało jej parę dni.
- Ale jak to przez niego umieraa...?- Zapytałam nie pewnie.
- Bo Amelka będzie miała dziś operacje.. Potrzebuje nowego serca i krwi. A jej grupę krwi trudno znaleźć. Tylko jej ojciec ma ją, a najlepiej by było właśnie od rodziny...
- Boże, straszne. Mogę jakoś pomóc?- Po rozmowie z Tay okazało się że nie chcę mieć nic wspólnego z jej ojcem i nie chcę go prosić o to po raz kolejny o krew. Powiedziała że jej odmówił bez zawahania, powiedział że jeden problem z głowy. Straszny z niego chuj. Jak można takie małe cudo zostawić bez pomocy.
Było już około dziewiątej, mała leżała w swoim łóżku szpitalnym, byłam z nią sama bo Derek oraz Tay musieli załatwić coś przed operacją. Opowiadałam małej bajeczkę.
Nagle do pokoju wszedł Derek.
- Chodź odwiozę cię do domu.
- Nie!- Zaprzeczyłam-..nie zostawię jej.
- Dobrze, zostaniesz tylko zadzwonię do twojego brata.
- Okey.- Rzuciłam krótko.
Dziewczynka popatrzyła na mnie tymi smutnymi oczkami.
- Aniołku, co się dzieje?
- Jull kocam ce.- Powiedziała tym swoim słodki głosikiem. Boże, pokochałam te dziecko.
- Ja ciebie też aniołku.- Ucałowałam ją w czółko, po czym zasnęła.
MUZYKA!
Została godzina do operacji, strasznie się denerwuje. Mam złe przeczucia. - Żeby tylko jej się nic nie stało szepnęłam do Dereka, który przygotowywał kąpiel dla małej. Kiedy wszystko było gotowe wzięliśmy ją do łazienki, a Tay poszła coś załatwić.
Mała się pluskała w wodzie, była taka szczęśliwa. Bawiła się z Derekiem. Byłyby idealny ojcem. - Co aniołku wychodzimy?- Zapytał spokojnym głosem.
- Nie.. Jull bafimy siee? - Jej wymowa była przesłodka.
- Oczywiście!- Kucnęłam koło wanny i zaczęłam bawić się z Amelką. - Derek?
- Hmm?
- Wiesz kto jest jej..?
- Nie, zabiłbym tego .. Tay nie chcę mi powiedzieć. Jestem taki bez radny Julii... - W jego oczach pojawiły się łzy, nie mógł nic zrobić.
- Będzie dobrze, pamiętasz?
- Musi!
- Taataa, jus. Zimno.- Mała się odezwała.
Derek opatulił ją różowym ręcznikiem po czym wytarł dokładanie. Kiedy była przebrana położyliśmy ją do łóżka. Dołączyła do nas Tay, która bała się że jej córka nie dożyje jutra.Mała popatrzyła na nas i zaczęła płakać.
Opatuliła się różowym kocykiem z hello Kitty.
- Tatusiu ja nie chce spac...
- Wiem aniołku... Wiem.
- Jull chodz do mne.- Powiedziała wskazując rączkami bym ją przytuliła. Zrobiłam tak jak chciała. Zaczęłam jej szeptać do uszka.
- Aniołku, podarowałaś mi coś, co nawet trudno nazwać. Poruszyłaś we mnie coś, co o istnieniu nawet nie wiedziałam.. Chociaż znamy się ta krótki czas,pamiętaj że jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. Zawsze! Tylko obiecaj mi że nigdy ode mnie nie odejdziesz.. Obiecaj!- Dziewczynka wsłuchiwała się w moje słowa.
- Obiecujeee.. - Powiedziała zamykając powieki.
- Dobranoc aniołku.
Operacja trwa już trzy godziny.-Ile to kurwa jeszcze będzie trwać!?- Zaczął się niecierpliwić Derek. Tay siedziała przy stoliczku pisząc coś. Może to jej sposób na uspokojenie się.
Po około dwudziestu minutach wyszedł lekarz, Derek od razu się zerwał.- Co z nią? Ile to może trwać!?
- Przepraszam, ale to jest operacja serca, a nie ...
- CO Z NIĄ?- Krzyknął Derek.
- Niech się pan uspokoi. - Powiedział przy łysawy lekarz.
- Na razie dobrze, lecz po tej dobie okaże się wszystko.- Powiedział i opuścił nas.
- Kurw.- Szepnął Derek.
Zobaczyliśmy ją. Była taka bladziutka. Boże przecież ona nic nie zrobiła. NIC. Zostaw ją proszę, weź mnie. Nagle usłyszałam jakiś alarm i lekarzy biegnący do sali małej dziewczynki. Nie wiedziałam co się dzieje. Popatrzyłam na Tay, nie ruszała się, a z jej oka popłynęła pojedyncza łza.
Widziałam przez szybę jak lekarze próbowali ratować małego aniołka. Śledzie wzrokiem monitor, na który jest cały czas prosta kreska.
Modlę się by przeżyła. Nie mogę stracić kolejnej osoby, proszę nie mogę. Nagle lekarze przestali, usłyszałam tylko..`` Zgon 20:32.`` - Ratujcie ją!- Zaczęłam walić w szybę i krzyczeć.
- Obiecałaś, obiecałaś aniołku...- Derek mnie przytulił mocno i pocałował w czoło. Nie mogę tu zostać, nie mogę. Spojrzałam ostatni raz na nią i zaczęłam biegnąć. Wyszłam z szpitala i zaczęłam w deszczu iść nie wiem gdzie. Byłam zmęczona, nie obchodziło mnie nic, położyłam się na środku ulicy. Nie mam siły już na nic. Nagle poczułam że auto hamuje z piskiem opon. Światła samochodu oświetlają mnie, nagle z samochodu wychodzi ktoś i zaczyna się wydzierać.- Julii, kurwa co się dzieje. O mało Cię nie przejechałem!- Krzyczy jakiś głos.. Ej chwilka ja znam ten głos...
- DOBRANOC ANIOŁKU.- SZEPNĘŁAM I STRACIŁAM PRZYTOMNOŚĆ.
*
======================================
BOŻE NIE POWINNAM, ALE CZEGO SIĘ NIE ROBI DLA SIOSTRY. XXX
POZDRAWIAM :*