sobota, 5 kwietnia 2014

ZAPRASZAM!

Serdecznie chciałabym was zaprosić na nowego bloga, który będę prowadzić z moją siostrą Pauliną :*
Paulina jest utalentowaną pisarką, zazdroszczę jej tego i również dziękuje bo bez niej by mnie tu nie było.
Nie byłoby żadnego bloga. ♥ 
Jeśli cieszycie się że piszę dawajcie koma ! :)


Chcemy spróbować czego innego. Więc zapraszam was na bloga pt. "Just Friends?" 

Opowiada o dziewczynie, która ... <--- Jeśli chcesz się dowiedzieć zapraszam na nowego bloga! :)

XIX.


Dziękuje wszystkim za te wszystkie komentarze, pamiętajcie że to od was zależy czy Julii przeżyje. Proszę powrócić do poprzedniego postu ''uwaga'' i napisać w komentarzu. Resztę wyjaśnień znajdziecie tam. Dziękuje za uwagę i zapraszam! 






*Harry*


Jej głowa leżała na moich kolanach, a jej loki były porozrzucane na około. Było dokładnie widać jej twarz. Jej mokre policzki, jej zakrwawione usta... Gładziłem ją delikatnie po policzku, a łza za łzą wypływała z moich oczu. Przecież muszę się ogarnąć, muszę ją zawieźdź to szpitala zanim będzie za późno.
Nie mogę jej pozwolić umrzeć, nie pozwolę nikomu umrzeć znowu. Ucałowałem jej zimne czoło mam nadzieje że nie ostatni.

Chwyciłem jej wiotkie ciało. Jej twarz była coraz bladsza, jakby życie z niej uciekało. KURWA BO UCIEKA! Moja Julii, która była pyskata i lubiła się ze mną droczyć umierała... Przeze mnie. To wszystko, kurwa przeze mnie. Gdybym zostawił ją w spokoju jak mnie o to prosiła, żyła by.
Otworzyłem drzwi do mojego auta, po czym włożyłem moją dziewczynę jak najdelikatniej potrafiłem. Spała, a może już umarła? Nie, widzę jak jej klatka ledwo co się podnosi. Muszę się pośpieszyć, szybko zasiadam na miejsce kierowcy i jak najszybciej potrafię jadę w kierunku szpitala. Podczas drogi co chwilę kontroluje jej stan w lusterku. Gdy widzę że dziewczyna przestała oddychać, wciskam pedał gazu jeszcze mocniej. Wyciągam telefon z kieszeni mojej bluzy, po czym wybieram numer szpitala. 

 *Rozmowa*
- Dzień dobry z tej str.. - Przerywa szybko kobiecie, za nim skończy swoją wypowiedź. 
- Wiozę ranną dziewczynę, przestałą oddychać. Będę za dwie minuty. Proszę czekać! - Krzyczę do telefonu, po czym rzucam go w bok.

Zatrzymuje się przed wejściem do szpitala z piskiem opon. Pośpiesznie wychodzę z samochodu, po czym kieruje się do Julii. 
Wyciągam z samochodu siną nastolatkę. - Błagam Cię nie umieraj, kocham Cię! - Szepczę jej do ucha. Układam dziewczynę na noszach i po chwili czterech sanitariuszy rusza w trybie natychmiastowym do szpitala. Chwytam za końce moich włosów mocno ciągnąc, a moje oczy mocno zaciskam. Jedyny obraz jaki mam w głowie to ona. Ona w obliczu śmierci...

Jest za silna by poddać się, by przegrać walkę ze śmiercią. Przecież jeśli nie przeżyje tego to nie wiem co zrobię... Ja pierdole czemu musiałem się zakochać w tej najpiękniejszej istocie. Nie może mnie zostawić! Wiem jestem samolubny, ale ... Nie mam wytłumaczenia, po prostu jej potrzebuje. 

Przy recepcji siedzi siwa kobieta, słyszę że mnie woła, ale postanawiam ją zignorować. Przemierzając długi korytarz dotarłem do drzwi, zza którymi wszystko się okażę. Przez chwilę się waham czy wejść tam. Boję się że jak wejdę to ...
Bez dalszego zastanawiania się chwytam za zimną klamkę naciskając ją. Przed moim oczami ukazuje się obraz lekarzy biegający w różne strony, ale też widzę dziewczyne bez nawet najmniejszej ilości życia. Mój wzrok spoczywa na mężczyźnie, który przykłada do jej ciała to co trzyma w rękach, na co Julii podskakuje, a na monitorze który znajduje się koło jej zimnego ciała podnosi się prosta kreska, lecz po chwili opada i ...
- Proszę stąd wyjść! - Pielęgniarki mnie wypychają z pokoju. 

Stoję na przerażająco czystym, białym korytarzu. Nie mogę się ruszyć bo wszystko mnie wtedy boli. Nie mogę tego tak zostawić. Potrzebuje zemsty.
Wybiegam ze szpitala, wiem gdzie ona teraz jest. Wiem że jest w swojej norze, bo gdzie niby taka dziwka może być.

*JULII* 

Stoję po środku białego pokoju. Po mojej prawej są białe drzwi z napisem "przyszłość", a po lewej czarne z podpisem "przeszłość".
Znikąd pomiędzy nimi znalazł się czerwony napis " Które wybierasz? ". Pomału dochodzi wszystko do mnie, wszystkie wspomnienia powracają. Decyduje się otworzyć dwie pary drzwi na raz. W białych widzę Harrego i moich przyjaciół wiele smutku, chaosu, a w czarnych za to Toma, Amelkę i Tay wiele radości jak i szczęścia. Jak chaos może konkurować z szczęściem? Po chwili zastanowienia się nad trudnym wyborem, weszłam do jednych z dwóch par drzwi.

*Harry*

- Proszę Cię nie zabijaj mnie! Kocham Cię! - Diana klęczy przede mną, a mój pistolet jest przyłożony do jej czoła. Wiem że nigdy jej nie kochałem. Nic do niej teraz nie czuje oprócz obrzydzenia. Brzydzi mnie wszystko w niej, każda część jej obrzydliwego ciała. Kiedyś była aniołem, ale upadła. Pomogłem jej wiele razy, traktowałem jak ''rodzina''... W ciemnym brudnym pokoju słychać był jej płacz i mój spokojny oddech. Nie wahając się nacisnęłam spust, a w pomieszczeniu rozniosło się echo padającego strzału. To nie był pierwszy raz kiedy zabijałem. Lecz pierwszy raz zabijałem z powodu miłości. Z powodu zemsty !